środa, 10 lipca 2013

Rozdział 12

-Justin, to nie jest ważne. Co ty przede mną ukrywasz?
-Amy.
-To co ci się śniło to się stało naprawdę? To było wspomnienie tak?
Justin nie odzywał się. Kurwa znowu mi nie odpowiada!!
-Odpowiedz mi! - krzyknęłam na niego a on nawet nie ruszył. Dalej patrzył w podłogę. Jednym ruchem przekręciłam mu głowę tak, że patrzył na mnie. Był wkurzony. I to nawet bardzo. Widziałam gniew w jego oczach. Chciałam żeby minął. Nie chciałam widzieć takiego Justina.
-Dobra - odezwał się w końcu - nie ma sensu tego ukrywać. Nie chciałem ci tego mówić bo byliśmy w bagnie a przez ten wypadek zapomniałaś i miałaś szanse żyć normalnie ale jak chcesz to spoko.
Wiesz co, zacznę od początku. Powiem ci jak się poznaliśmy. Ty.. - zatrzymał się na chwilkę. Cały czas mówił głośno i z wściekłością, ale ja byłam spokojna. Dałam mu znak dłonią, ze może kontynuować. Zrobił to. -Ty pracowałaś dla Alexa - dobra, tego się nie spodziewałam. -Torturowałaś ludzi a on ich potem zabijał. Nie chciał tylko ich zabić bo dla tego psychopaty było to za mało. Jego ofiara musiała bardziej cierpieć i od tego miał ciebie. Potem musiał wyjechać na dłużej i... no powiedzmy, że byłem mu coś winny więc musiałem zająć się jego robotą. I tak zaczęliśmy razem pracować, no i poznawaliśmy się no i... potem byliśmy razem. A potem.. twój wypadek... Kurwa!!!
Amy widzisz nie chciałem ci tego mówić ale nie mogłem też kłamać.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie mogłam być zła na Justina bo on tylko próbował mnie chronić a wtedy... To przecież nie on mnie wciągnął w ten interes tylko sam został wciągnięty kiedy ja już w tym siedziałam..
-Kim jest Rathert?
-Liam Rathert. To byłam ostatnia ofiara przed twoim wypadkiem.
-To on mi się śnił.. To Alex kazał nam go..um.. no wiesz. zabić?
-No.. chyba tak. Ale dokładnie nie wiem, co to ty odbierałaś polecenia od Alexa.
-Alex próbował mnie zabić bo..
-..bo gdy wrócił zauważył, że jesteśmy razem. Mówiłem ci, nie chciał żebym był szczęśliwy.
-No ale wykonywaliśmy obowiązki. Nie mógł się odwalić?!
-Amy, Alex to psychopata. Pragnął śmierci i cierpienia. Mnie też by pewnie zabił ale byłem mu potrzebny.
-Do czego?
-No zanim pracowałem z tobą to śledziłem jego ofiary.
-Jaką byliśmy parą? - właśnie się zorientowałam, że zadawałam masę pytań i często zmieniałam tematy.
-Na pewno szczęśliwą. W sumie to chyba idealną. Prawie cały czas spędzaliśmy razem. Było idealnie oprócz tego małego szczegółu, że zabijamy.
-Nie mogę zostawić Mike'a. A mam wrażenie, że się w tobie zakochuje.
Te słowa niekontrolowanie wyszły z moich ust. Ale.. to chyba prawda. Z Mike'm byłam ponieważ.. bałam się mu sprzeciwić a Justin... Justin Justin Justin.
Uśmiechnął się szeroko na moje słowa a w jego oczach pojawiły się iskierki. Kochałam go takiego.
-Na prawdę?
-Tak Justin.. ale..Mike. On..
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko go odebrałam nie patrząc nawet kto dzwonił. Ciemny, ponury głos wypowiedział:
-Jesteś moja - Mike.
Powiedział to cicho ale z wściekłością. -Przyrzekałaś. Jesteś i nie rób z siebie dziwki i odsuń się od Biebera. Jesteś moja. Powtórz - rozkazał.
-Mike.
-Powtórz!!! - krzyknął tak głośno i przerażająco, że upuściłam telefon. Chciałam go podnieść ale Justin mnie wyprzedził. Złapał go i rozłączył połączenie.
Co on zrobił?! Idiota!! Mike mnie teraz zabije!! O kurwa! Boje się...
-Justin!! - wydarłam się na niego. -Co ty robisz?! Mike na pewno się teraz wścieknie i zabije mnie albo pobije do nieprzytomności!! Odbiło ci?! To było...
Chciałam krzyczeć dalej ale Justin przerwał mi pocałunkiem. Muskał stanowczo moje wargi. Gdy poprosił o wejście dałam mu je. Nasze języki tańczyły w tylko im znanym rytmie. Justin przełożył całą miłość w pocałunek. Gdy w końcu się oderwał spojrzał mi w oczy.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić. Nie musisz się bać.
-Ale nie będziesz cały czas ze mną. Boję się Justin - wtuliłam się w niego a on objął mnie ramionami.
-Obronię cię.
-Tylko że.. będę musiała wrócić do domu. I tam on pewnie będzie. Albo przyjedzie mnie odebrać bo moja mama go uwielbia i pewnie go weźmie. Justin to, że go spotkam jest więcej niż pewne.
-A może.. wrócimy do pracy? - zapytał cicho szepcąc w moje włosy.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam w oczy.
-Justin. Chcesz go zabić? Nie wiem czy jeszcze będę umiała. Z resztą chcesz to zrobić jutro?
-Nie, nie jutro. Amy ale podstawowe pytanie czy chcesz tego i czy jesteś gotowa?
-Tak! - przestraszyło mnie to jak pewna i chętna tego byłam. -Zrobimy to z Alexem czy bez?
-Myślę, ze Alex nam raczej nie pomoże kochanie. Damy sobie radę sami.
-Ale kiedy chcesz to zrobić?
-Nie wiem Amy. Nie ustalajmy tego dzisiaj.
-Okej.
-Słuchaj, jutro wychodzimy więc może pójdziemy do mnie, zostaniesz tam trochę czasu aż załatwimy sprawę z Mike'm.
-No ale co ja powiem rodzicom?
-Teraz masz przecież wakacje prawda? Jak byliśmy razem to zawsze mówiłaś, ze idziesz do mnie i nie było problemu. Teraz możesz iść do mnie jako przyjaciela. Powiesz im tak. A jak to potrwa dłużej to poszłaś do jakiejś przyjaciółki. Ze mną będziesz bezpieczna.
-To dobry pomysł. Ale.. oni jutro po mnie przyjeżdżają.
-To zadzwonisz rano i powiesz, ze idziesz do przyjaciółki... Lepiej nie mów na razie o mnie bo Mike będzie mógł tam być.
-Okej. A teraz chodźmy spać. Jestem bardzo zmęczona.
-Dobrze skarbie. - pocałował mnie w czoło i złapał za rękę prowadząc do łózka. Położyłam się a on zaraz obok mnie. Zasnęliśmy wtuleni w swoje ciepłe ciała.

***

Czułe pocałunki zbudziły mnie. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na cudownego Justina lezącego obok mnie i wpatrującego się we mnie. Sam był jeszcze trochę zaspany ale wyglądał na prawdę dobrze. Jak on to robił?!
-Czas wstać skarbie.
Jęknęłam i zaczęłam mamrotać na co on tylko się zaśmiał. Wpatrywał się cały czas w moją twarz. O nie! Wyglądał strasznie a Justin an mnie patrzy!
Chwyciłam szybko kołdrę i nasunęłam ją na siebie tak, że całą mnie zakrywała. Tak szybko jak to zrobiłam Justin ją ze mnie zsunął. Zasłoniłam się rękoma.
-Co ty robisz? - zmarszczył brwi.
-Wyglądał brzydko - jęknęłam.
-Chwycił czule moje dłonie i przyłożył je do siebie dalej trzymając.
-Jesteś piękna i zawsze wyglądasz przepięknie. Proszę inaczej nie mówić - patrzył mi prosto w oczy i widziałam w nich szczerość.
Pocałowałam go w policzek a do ucha wyszeptałam "dziękuję". Uśmiechnął się.
Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, rozwalone lustro i część łazienki. No tak, Justin i jego wybuch. Na szczęście miałam lusterko w torbie. Wróciłam do sali i zobaczyłam śpiącego Justina.
-Śpiochu! - krzyknęłam poprzez śmiech.
-Co? - wymamrotał.
-Nie było mnie dosłownie chwilkę a ty już śpisz.
-Ja wcale nie śpię - cicho mamrotał.
-Ta jasne. Dobra Justin wstawaj musimy tu trochę ogarnąć.
-Ojeju. Dobra.
Wstał z łóżka i podszedł do szafki. Zaczął pakować swoje rzeczy.
Znalazłam w torebce lusterko i poszłam do łazienki. Umyłam twarz i wytarłam ją ręcznikiem. Weszłam pod prysznic. Ciepłe kropelki zaczęły spływać po moim ciele.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Myje się Justin - krzyknęłam żeby mnie usłyszał.
-Twoja mama dzwoni - powiedział równie głośno.
Od razu zakręciłam wodę i wzięłam ręcznik. Wytarłam się i szybko ubrałam.
Otworzyłam drzwi. Justin stał teraz przede mną z telefon w ręku.
-Przestała już dzwonić. Oddzwoń. Wiesz dokładnie co jej powiesz?
-Tak, spokojnie.
Wzięłam telefon od niego i wybrałam numer mamy. odezwała się już po pierwszym sygnale.
-Amy?!
-Nie.
-A kto?
-Oj to ja mamo. Słuchaj, nie przyjeżdżajcie po mnie. Bella dzwoniła żebym do niej wpadła więc od razu się przejdę.
-Ale kochanie jesteś od razu po szpitalu i idziesz do koleżanki?
-To przyjaciółka i potrzebuje mnie więc tak pójdę do niej od razu po szpitalu.
-Oh no dobrze Amy. A potrzebujesz czegoś?
-Nie mamo. Mam wszytko.
-No dobrze trzymaj się.
-No na razie.
-Pa.
Rozłączyłam się. Justin uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam to.
-Jesteś cudowna - pocałował mnie.
-Ojej. Dziękuję Justin - uśmiechnęłam się szeroko.
Zaczęliśmy się dalej pakować.
Wszedł lekarz i dał nam wypisy.
-Justin.. ty pewnie mieszkasz daleko a ja nie mam pieniędzy na autobus.
-Kochanie - przysunął się do mnie i objął rękoma w pasie - o pieniądze się nie martw i ja mam samochód.
-Ojej.. Nie wiedziałam - zarumieniłam się i opuściłam głowę. Złapał mój podbródek i pocałował mnie czule.
-Nic się nie stało. Jak ja za tobą tęskniłem Amy! - przytulił mnie mocno do siebie.
-Też za tobą tęskniłam Justin. Chociaż nie wiem czy to możliwe. Ale i tak tęskniłam!
Kiedy byliśmy już spakowani zostawiliśmy naszą salę i wyszliśmy na korytarz trzymając się za ręce. Justin w  recepcji zostawił jakieś pieniądze. Pewnie za łazienkę. Recepcjonistka patrzyła na niego dziwnie ale potem próbowała go poderwać. Na szczęście przeszkodziłam jej w tym odciągając go od biurka.
Gdy wyszliśmy wreszcie poczułam świeże powietrze. Świeciło słoneczko. Nie było jeszcze gorąco bo było rano. Oczywiście nie pamiętałam jak wygląda auto Justina więc idę z nim za rękę. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się. Cieszyłam się ta chwilą. Kochałam podwórko. Chociaż to był teren szpitala to i tak się cieszyłam bo świeże powietrze i natura! No i jestem z Justinem. Czego jeszcze więcej bym mogła chcieć? Gdy weszliśmy na parking Justin gwałtownie się zatrzymał a jego mięśnie napięły się. Zobaczyłam na co patrzył. O czarny, sportowy samochód opierał się nasz dawny pracodawca - Alex.
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
rozdział dedykuje wspaniałym @Weronika321 i @Beliebereveerr

tak jak obiecałam jest rozdział 12 :D jak wam sie podoba? :) 
spodziewaliście się tego? 
czekam na wasze szczeeeere komentarze :) 

jeżeli chcecie być informowani to zapraszam do zakładki "informowani" 

rozdział 13 jutro :) a potem dwa tygodnie bd ode mnie odpoczywać :D 

kocham was bardzo mocno <3 
dziękuję że czytacie, komentujecie ;') 

może macie pytania? ;P

przepraszam za błędy! 

1 komentarz: