poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 9

Amy's *POV*
-Mogę iść z nim?! - zapytałam. Nie mogłam tu zostać i czekać w niewiedzy i obawie, że coś mu się stało. W sumie to tylko badanie, ale i tak wolałam być przy nim.
-Oczywiście. Myślę, że nie będzie większego problemu - odpowiedziała pielęgniarka.
-To my już pójdziemy - oznajmiła mama, ciągnąc za sobą tatę i Sebastiana. Widziałam, że Mike zdenerwował się na moje pytanie, ale teraz mnie to nie obchodziło. Najważniejszy jest teraz Justin.
-Pa - powiedziałam im, opuścili sale.
-Papa córeczko - powiedzieli rodzice.
-Narazie stary - powiedział Sebastian do Justina. Chyba się przyjaźnili przed moim wypadkiem. Do mnie Sebastian się oczywiście nie odezwał. Głupi dzieciak. Justin na odpowiedź dla Sebastiana kiwnął głową.
Mike wyszedł nie odzywając się do mnie.. Nawet nie spojrzał.
-Czy możemy iść panie Bieber? - spytała pielęgniarka gdy reszta opuściła pomieszczenie.
-Jasne.
Pielęgniarka poszła pierwsza, zaraz za nią Justin a ja wyszłam ostatnia zamykając za nami drzwi. Gdy to zrobiłam oni trochę się oddalili. Szybko ich dogoniłam i złapałam Justina mocno za ramię na co on zachichotał.
-Nie śmiej się! - powiedziałam, sama lekko chichocząc.
-Dobrze skarbie - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-Dalej się śmiejesz Justin.
-Wcale nie - udawał nie mogąc się powstrzymać . -Nic ci nie zrobił? - zapytał po chwili.
Od razu z naszych twarzy zniknął uśmiech. Na jego pojawiło się zmartwienie a na mojej strach i ból. Mike nie zranił mnie pierwszy raz, ale nie mogę tego powiedzieć Justinowi.
-Nie, wszystko ok - odpowiedziałam.
Popatrzył mi w oczy na co szybko odwróciłam wzrok.
-Coś jest nie tak. Powiedz mi.
-Justin, nie teraz. Może potem. Idziesz na badanie, zapomniałeś?
-No tak.. Ale nie martw się ok?
-Dobrze, a ty się skup ok?
-Nie mogę póki jesteś obok - powiedział głosem z chrypką.
-Mam iść?
-Nie! Jasne, że nie!
-Jesteśmy - przerwała nam pielęgniarka - usiądź sobie - zwróciła się do mnie wskazując siedzenie za mną - a ty chodź ze mną - powiedziała do Justina.
Usiadłam na wskazanym mi krześle a ona zabrała mi Justina do jakiegoś pokoju. Chwilę przed zamknięciem się drzwi posłał mi uspokajający uśmiech który wcale mnie nie uspokoił.
Był tam chyba z 20 minut! Umierałam z troski. Siedziałam cała zdenerwowana. Twarz miałam schowaną w dłoniach a nogi całe się trzęsły.. Co mu takiego mogło być, ze musieli go zabrać na badanie?!
-Siostra... - usłyszałam. Podniosłam głowę i ujrzałam Sebastiana stojącego nade mną.
-Sebastian?! Nie poszedłeś z mamą?
-Um.. powiedziałem jej, że coś zostawiłem. Amy... Justin dalej cie kocha.
-Sebastian - przerwałam mu.
-Nie Amy. Posłuchaj mnie. On cię kocha, troszczy się o ciebie a Mike... Mike cie krzywdzi.
-Nie mogę być z Justinem.
-Dlaczego?
-Oj Sebastian. Teraz jestem z Mike'm. I koniec. Idź już .
-Dobra, idę. Ale! Proszę.. uważaj siostra.. Uważaj.
-No dobrze braciszku - przytuliłam go. Może i się kłóciliśmy ale kochałam go. - Powodzenia z Lauren.
Jego wielkie zdziwione oczy patrzyły na mnie a potem policzki się zarumieniły na co zachichotałam.
Odsunął się ode mnie i poszedł wgłąb korytarza jeszcze raz na mnie spoglądając. Posłałam mu uspokajający uśmiech. W końcu zniknął w głębi korytarza.
Usiadłam ponownie na krześle aż nagle drzwi przede mną się otworzyły i wyszedł sam Justin, ale... miał taki zmarnowany wyraz twarzy. Nie spojrzał na mnie chociaż siedziałam na przeciwko. Wstałam nagle a on skręcił. Szedł szybko błądząc oczami. Chwyciłam go za ramię a on szarpnął ręką tak, że moja z niej spadła. Co oni mu zrobili?! Gdzie jest mój Justin?! Chwyciłam go z całej siły i obróciłam tak żeby jego oczy były skierowane prosto w moje. Starałam się żeby łzy nie wypłynęły z moich oczu. Teraz musiałam być silna. Justin patrzył mi w oczy. Jego rysy były zagubione a zaraz potem rozjaśniły się. Jego usta uformowały się w piękny uśmiech a w oczach pojawiły się iskierki. Śmiał się.
-Justin co to było przed chwilą?! - wykrzyczałam widząc, że już wrócił do siebie.
Nie przestawał się śmiać. Z tego nawet złapał się za brzuch! Idiota!
Nie odpowiedział mi.
-Odpowiedz mi kurwa - wysyczałam prosto w jego twarz.
Przestał się śmiać ale dalej trzymał się za brzuch.
-Oj, żartowałem tylko.
Żartował? Żartował?!!?!!! Wystraszył mnie!!
-Dupek! - rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i odeszłam w stronę sali. Natychmiast pobiegł za mną.
-Amy! Żartowałem tylko.
-Justin! Wystraszyłeś mnie!
-Przepraszam ja...
Nie słuchałam jego tłumaczeń tylko ciągnęłam dalej swoje.
-Zabierają cię na jakieś badanie, siedzisz tam nie wiadomo ile, nie wiem co ci tam robią a ty wychodzisz i robisz takie coś?! Jesteś idiotą.
-Przepraszam Amy! Okej? Wybacz mi!
Nie odpowiedziałam i odwróciłam wzrok. On na to złapał mnie w talii i przysunął do siebie tak, że nasze ciała całkiem się stykały.
-Wybaczysz mi? - wychrypiał mi do ucha.
-Nie - głos łamał mi się pod wpływem jego dotyku.
-Oh, Amy - przesunął mnie w miejsce gdzie było mniej ludzi - na pewno? - jeździł ręką po moich plecach aż dotarł do pośladków.
-Na pewno! - odepchnęłam go co nie było wcale takie proste bo jego ręce na moim ciele.. to było cudowne uczucie. -Jesteśmy w szpitalu. Uspokój się.
-Oj tam. nikt nie patrzył. - powiedział przysuwając się do mnie.
-Justin, przestań! - ostrzegłam go robiąc krok w tył.
-A jeśli nie?
-Jeśli nie to....
Nie mogłam dokończyć bo jego wargi łapczywie zaatakowały moje.
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

jest rozdział 9 :) jak wam się podoba? PROSZĘ ZOSTAWCIE KOMENTARZ :) CHCĘ WIEDZIEĆ ŻE CZYTACIE ;*
podoba wam się wygląd ? <33

pojawiła sie nowa zakładka "BOHATEROWIE" zaglądajcie :)

w razie pytań:

przepraszam za błędy ;( 

kocham was <3 

w tym rozdziale pomogła mi pewna osoba ;) polecam jej bloga skarby <3 żeby odwiedzić jej bloga klikajcie tutaj

3 komentarze: